niedziela, kwietnia 25, 2010

O koniecznym powrocie do debaty nt. rządowego planu działań na rzecz OZE i wdrożeniu dyrektywy 2009/28/WE…

Odnawialny zamilkł i ciężko powrócić do sążnistych :) wpisów i właciwej mu krytyki władzy (kazdej zresztą) że lekceważy przyszłosć, grzebiąc sie w przeszłosci...

Czas żałoby narodowej nie służy domaganiu się od rządzących tego co dla nowoczesnej energetyki w Polsce jest kluczowe na następną dekadę, albo i całe stulecie. Jeszcze przed katastrofą w Smoleńsku dobitnie swoje zdanie w tej sprawie zdążyło wyrazić niezwykle ważne dla OZE i całego Pakietu klimatycznego UE, gremium jakim jest Konwent Marszałków RP, zwracając uwagę na lekceważenie problemu przez Rząd, ale obecny czas nie służył twórczej debacie na ten temat. Szkoda, bo to bardzo ważne, mobilizujące rząd do działań stanowisko …

Niebezpiecznie skraca się czas na konsultacje, w tym (twórczą) krytykę rządowej propozycji „Krajowego planu działań na rzecz OZE”. Nie widać też krytyki rządu za brak przedłożenia do konsultacji społecznej ww. dokumentu, pomimo tego, że do przedłożenia go Brukseli, zgodnie z bezwzględnym wymogiem (zagrożonym sankcją) dyrektywy 2009/28/WE, pozostało tylko dwa miesiące.

Plan działań na rzecz OZE miał być głównym tematem na „odnawialnym” blogu w tym roku, ale nie sądziłem że przez cztery miesiące w zasadzie nic się nie wydarzy, a katastrofa smoleńska w zasadzie uniemożliwi zaistnienie medialne tego tematu i jakąkolwiek debatę. Nie wiem nawet czy do ludzi, a nawet bezpośrednich interesariuszy, dotarła taka świadomość, że jak czegoś nie będzie w „Planie działań …” to z pewnością nie będzie w rzeczywistości, bo z „Planem działań” związany jest (powinien być i będzie wymagany przez KE) system wsparcia. To jest trochę tak jak mój syn Konrad mówi, że „jak czegoś nie ma w Googlach to nie istnieje”…. Jest też tak, jak mówił jeden profesor na Wydziale Zarządzania UW, że „Polacy przeznaczają na planowanie działań 20%, a w UE jest to 60%”, a to znaczy, że po pierwsze dobrze nie planujemy i męczymy się potem z realizacją naszych projektów. Obecny czas dla OZE liczy się dwu, trzykrotnie i nie może być zmarnowany. Cały Pakiet klimatyczny wymaga dobrego planowania w okresie 10 letnim, a my mamy co najwyżej (złe) doświadczenia z planami 5-letnimi (tzw. „5-latki”) i to z tzw. minionej epoki. I nic nam nie pomoże twierdzenie, że dyrektywę wdrożymy na „zasadach rynkowych”, czyli że „sama się wdroży”. Łatwo jednak sobie wyobrazić w Polsce że jak coś będzie w „Planie działań” to też nie musi być wdrożone. Czy ktoś rozliczył w Polsce kiedyś kogoś, że polityki energetyczne czy jedyna „Strategia rozwoju energetyki odnawialnej” z 2000 r. nie zostały wdrożone? Aby próbować rozliczyć rządu trzeba się domagać aby dokumenty były konkretne i autorskie a to wymaga presji na etapie ich tworzenia, bo inaczej zostaną zbagatelizowane.

Ale jak wywierać presję w sytuacji gdy a) projektów dokumentów nie ma, b) nikt się ich nie domaga, c) jak się domaga (Konwent Marszałków) to pozostaje bez echa bo żałoba narodowa, d) jak żałoba narodowa to raczej patrzymy w przeszłość, e) jak przeszłość - to raczej nie energetyka tylko polityka, f) jak energetyka to raczej rosyjski gaz (synonim braku bezpieczeństwa energetycznego) niż rodzime OZE (faktyczne bezpieczeństwo…) ….

Związane z energetyką refleksie po katastrofie pod Smoleńskiem sprowadzają się w zasadzie do geopolityki i relacji polsko-rosyjskich i rur gazowych. Andrzej Kublik w gazecie Wyborczej pyta się o to jak po katastrofie pod Smoleńskiem będą wyglądać debaty o bezpieczeństwie energetycznym w sytuacji gdy ze sceny politycznej odeszli najgłośniejsi zwolennicy zapewnienia Polsce dostaw gazu i ropy z różnych źródeł.
Czy wobec tej tragedii elity są w stanie wyartykułować inną, bardziej nowoczesną koncepcję bezpieczeństwa energetycznego, oparta na rodzimych OZE i dalszej integracji z UE, czy dalej pozostaniemy (może jeszcze bardziej) w zamkniętym kręgu braku alternatywy wobec dotychczasowego myślenia, wzmocnionego niewyobrażalną skalą dramatu i szacunkiem dla tragicznie zmarłych ? Czy wobec podwójnego dramatyzmu historii ktoś jeszcze odpowiada w naszym kraju za przyszłość ? Czy w tej sytuacji, w kluczowym dla OZE momencie, można sobie wyobrazić krytykę dotychczas uprawianej polityki energetycznej?

Prezydent Lech Kaczyński i jego ekipa mają swoje formalne zasługi jeśli chodzi o Pakiet klimatyczny, gdyż w marcu 2007 r. popisał (nawet jak nie miał przekonania) zgodę polityczną na „3 x 20%”. Przeciwnicy polityczni, nieraz z pewną dozą ironii mówili potem: „trzeba zrobić wszystko, by spełnić zobowiązania złożone na Radzie Europy w marcu przez Prezydenta Kaczyńskiego (…) który zaakceptowali wspólny cel, że w 2020r. w Polsce i UE aż 20% w bilansie energetycznym będzie stanowiła energia odnawialna”. Potem Prezydent już do tego temu nie wracał, traktował go wręcz jako swoje mało chlubne osiągnięcie i skupiał się na geopolityce i gazociągach, twierdząc między innymi, że „bezpieczeństwo energetyczne nie ma ceny” i na gazoporcie mówiąc że musimy go budować „niezależnie od rachunku ekonomicznego”, co ma też swoje negatywne konsekwencje i czemu dawałem wyraz.

Nie sądzę, że w imię szacunku dla tragicznie zmarłego prezydenta i jego współpracowników, mających inne priorytety w polityce energetycznej niż wdrażanie Pakietu klimatycznego, ten ostatni powinien być dalej jedynie wstydliwym epizodem dla zwolenników IV RP. Życie może pokazać, że był to jedna z ważniejszych decyzji, podjęta bez nadmiernej zwłoki (vide Traktat Lizboński) i jako jedna z niewielu w dramatycznie zakończonej kadencji, rzeczywiście wybiegająca w przyszłość. Nie wstydźmy się zatem domagać także teraz, aby była realizowana z pełną determinacją.