sobota, maja 23, 2015

Do prosumentów: nie zapominajcie o kolektorach słonecznych i pamietajcie o fotowoltaice



20 maja w siedzibie Narodowego Funduszu Ochrony środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) odbyło się spotkanie  poświęcone ocenie i dyskusji propozycji zmian w  programie PROSUMENT. Program służy dofinansowaniu zakupu i montażu mikroinstalacji odnawialnych źródeł energii (OZE) budowanych przez indywidualnych i publicznych prosumentów. PROSUMENT daje możliwość dofinansowania trzech rodzajów mikroinstalacji do wytwarzania energii elektrycznej: systemów fotowoltaicznych (PV), mikrowiatraków, mikrobiogazowni oraz (w sposób organiczny) do trzech rodzajów źródeł ciepła: kolektorów słonecznych (KS), pomp ciepła i kotłów na biomasę. Wielość technologii w jednym koszyku jest najbardziej pożądana dla ich nabywców-prosumentów i zwyczajnie dla rynku. Ale technologie te znajdują się na różnych etapach rozwoju i póki co są różnie traktowane w PROSUMENCIE, a to staje się niepotrzebnie źródłem destrukcji dobrego programu i przeszkód  w jego doskonaleniu, a nawet w rozmowie o tym. Bez szerszego porozumienia branżowego w słabo zorganizowanym sektorze prosumenckim, a nawet tylko w samej energetyce słonecznej, wszyscy  mogą stracić.
  
Projekt Programu, otwarty na możliwość sfinansowania dowolnej mikroinstalacji OZE najbardziej odpowiedniej dla domu prosumenta, był zgłoszony do NFOŚiGW przez Związek Pracodawców Forum Energetyki Odnawialnej na początku 2013 roku jako rozwiniecie (poszerzenie) programu dopłat NFOŚiGW do zakupu  KS. PROSUMENT uległ pewnym zmianom i  wystartował dopiero rok temu, ale teraz wchodzi w aktywną fazę wdrożenia. Wyniki dotychczasowych naborów wskazują, że zdecydowanie największym zainteresowaniem inwestorów cieszą się systemy PV, które absorbują wyraźnie ponad  95% całości środków, co jest efektem zarówno  mody jak i dobrego marketingu. Sporadycznie do systemów PV dodawane są pompy ciepła, w pojedynczych przypadkach  kolektory słoneczne. Mikrowiatraki są wyjątkiem, automatyczne kotły na biomasę czy mikrobiogazownie, podobnie jak magazyny energii  w ogóle nie są przedmiotem wnioskowania o dofinansowanie. Tymczasem różnorodność technologiczna jest wskazana z wielu powodów, poczynając od społecznych (tańsze, prostsze do zrealizowania źródła ciepła są szerzej dostępne niż elektryczne), kosztów dla systemu energetycznego (zróżnicowane źródła elektryczne i magazyny ciepła i energii elektrycznej zmniejszają koszy bilansowania), a kończąc na innowacjach (możliwości rozwoju różnych branż krajowego przemysłu) i ekologii (wyższa skala i niższe koszy redukcji emisji zanieczyszczeń). Poza wszystkim ważny jest zrównoważony i szeroki rozwój sektora energetyki prosumenckiej  i masowość oraz demokratyzację programu (dążenie do jak najmniejszych inwestycji i największej ich liczby), co przełożyć się powinno na wyższe poparcie Polaków dla energetyki obywatelskiej.

W efekcie diagnozy i oceny wstępnych efektów NFOŚiGW zaproponował zmiany w programie PROSUMENT w celu jego technologicznego zdywersyfikowania i zwiększenia efektu ekologicznego. Kluczowa zmiana polegać ma na zwiększeniu wyboru przez prosumenta i możliwości wystąpienia o dofinansowanie dowolnej, najbardziej mu odpowiadającej  mikroinstalacji, też  źródła ciepła, do którego oczywiście można dobrać dowolne małe źródło energii elektrycznej i odwrotnie. NFOŚiGW uzasadnia też „demokratyzację” PROSUMENTA faktem, że ustawa o OZE ma wspierać tylko i wyłącznie prosumenckie źródła energii elektrycznej. Naprawdę trudno się z tym nie zgodzić i przestawić jakiekolwiek racjonalne kontrargumenty. Ale takowe w dyskusji padły i to ze strony ... prominentnych uczestników rynku prosumenckiego. I zmuszają do refleksji nas wszystkich, cały, jeszcze niezwykle skromny ruch prosumencki, który - dodam - jest brutalnie atakowany za winy domniemane, ale w społecznym odbiorze prawdopodobne, typu: bogacenie się na oferowanym wsparciu bogatych hobbystów kosztem „porządnych” obywateli i grzecznych (biernych) konsumentów, import niskiej jakości wyrobów z Chin, zagrożenie sprowadzaniem używanych urządzeń z Niemiec itd. System wsparcia trzeba zatem tak ukierunkować aby nie ułatwiać podsycania tego typu mitów. 

Pojawiły się jednak głosy ze środowiska pro-prosumenckiego , ze np. mikrowiatraki nie działają, ale już bez próby zastanowienia się dlaczego. Tymczasem powód jest prosty – nie dostały szansy aby dzięki programowi się rozwinąć, a na drodze do inwestycji inwestorzy maja do pokonania znacznie więcej barier lokalizacyjnych niż inne mikroinstalacje, nie wspominając nawet o problemach polskich producentów wiatraków, czyli typowe błędne koło. Ale najbardziej spektakularnym, potarzanym w dyskusji argumentem za utrzymaniem faktycznej dominacji inwestycji PV w ramach PROSUMENTA (przeciwko otwarciu programu na inne technologie) było … "zagrożenie" znaczącego udziału w nim KS, czyli systemów słonecznego  podgrzewana (i magazynowania) ciepłej wody. To z prosumenckiego sektora, w ramach czarnego (auto) PR, padały w czasie spotkania, ale też wcześniej, słowa o niedziałających instalacjach słonecznych wspartych właśnie zakończonym programem dopłat do KS, oczywiście nie poparte żadną statystyką czy analizą, tzw. „dowody jednostkowe”,  anegdotyczne, czy zasłyszane i powtarzane. Czy którakolwiek z innych branż wspieranych przez PROSUMENTA może się poszczycić tym, że stworzyła trzeci rynek w Europie, że ma teraz silny krajowy przemysł (kilkadziesiąt firm produkujących urządzenia, w tym kilka światowego formatu), który wygrywa konkurencję także na rynkach zagranicznych?  Kto jeszcze w całej energetyce odnawialnej może się pochwalić zbudowaniem w ciągu zaledwie kilku lat 1 GW nowych mocy? „Piekło rynku”, które parę lat temu też dotknęło i podzieliło branżę KS, która – będąc niekwestionowanym pionierem i twórcą spektakularnego sukcesu, powoduje, że KS zamiast być dumą energetyki prosumenckiej, stają się obiektem ataku płynącego z własnego środowiska

Tymczasem trzeba nam przede wszystkim docenić dwa ostatnie zarządy i mały zespół NFOŚiGW, który przeprowadził od ryzykowanego początku do końca, po raz pierwszy w Polsce, ale z olbrzymim sukcesem i  w świetnym stylu duży, masowy progam dopłat do KS.  Jest to jeden z największych w UE i na świecie programów mikrofinansowania dla zwykłych ludzi, dzięki któremu w ciągu 4 lat na naszych domach powstało 67 tys. instalacji słonecznych oraz zmobilizowano do realizacji zadania tysiące oddziałów bankowych w miejscu zamieszkania beneficjentów.. Za realizację podobnej idei dostępnych mikropożyczek (przez 40 lat i oczywiście na znacznie większa skalę) i niezależnie od oczywistych przypadków nieudanych projektów  Muhammad Yanus dostał Nobla. Wszak dopłaty do stosunkowo tanich KS spowodowały, że kredyty na ich budowę były dostępne, pełniły też rolę edukacyjną, ale my jak zwykle narzekamy. Jak możemy sami zbagatelizować, osłabić fakt, że NFOŚiGW został nominowany do prestiżowej nagrody Komisji Europejskiej „Sustainable Energy Europe Awards”, właśnie za program dopłat do KS. Rok temu gratulowaliśmy podobnej nagrody gminie Kisielice. To wielkie wyróżnienie.

Korzystający obecnie z programu PROSUMENT szybko zapomnieli, że nie byłoby tego programu gdyby nie sukces zakończonego w 2014 r. programu dopłat do KS i że to branża KS wystąpiła o PROSUMENTA o poszerzenie programu o inne rodzaje mikroinstalacji. Wszystkie inne sektory energetyki prosumenckiej mogą tylko pomarzyć o takim poparciu społecznym jakie mają kolektory słoneczne. Z ostatniego badania opinii publicznej zleconego TNS OBOP przez IEO wynika, że KS pozostają zdecydowanie najbardziej preferowana technologią prosumencka OZE, ponad 40% Polaków ciągle chce w nie inwestować  i preferuje tego typu inwestycje nad innymi (drugie na liście preferowanych - mikrowiatraki cieszą się poparciem 16% respondentów). A z tego samego badania wynika też, że tylko 6% Polaków rozpoznaje słowo „prosument”. Czasami warto uświadomić sobie jacy jesteśmy słabi i mali wobec otoczenia, aby docenić każdego z członków małej społeczności

Program PROSUMENT jest za mały aby  uczynić z fotowoltaiki (i innych branż prosumenckiej  energii elektrycznej) liczących graczy na nieprzyjaznym dla małych źródeł krajowym rynku energii. Jest tylko dodatkiem do poważniejszego instrumentu jakim są taryfy gwarantowane  w ustawie o OZE. W ramach tego instrumentu ma powstać ponad 200 tys. instalacji prosumenckich elektrycznych w kolejnych latach, w tym zgodnie z planem autorów uchwalonych przez Sejm przepisów 125 tys. instalacji fotowoltaicznych o mocach od 10 kW, co obrazuje rysunek:

Zaproponowana tydzień temu nowelizacja ustawy  o OZE, która może ten plan zniweczyć, najbardziej uderza właśnie w fotowoltaikę, o czym więcej w komentarzu na WNP. To w tej sprawie cały ruch prosumencki warto zjednoczyć w obronie prawa do obecności fotowoltaiki innych technologii prosumenckich na rynku energii elektrycznej. Konsultacje społeczne w tej sprawie trwają tylko do końca przyszłego tygodnia i dobrze jakby także środowiska reprezentujące prosumenckie  ciepło i pojedyncze firmy i osoby niekoniecznie robiące biznes na prosumenckich źródłach elektrycznych wzięli udział w tych konsultacjach (o zagrożeniach z tym związanych pisałem  więcej  w poprzednim wpisie na blogu). Jeżeli  w tej sprawie także cały ruch na rzecz energetyki obywatelskiej nie będzie w stanie mówić jednym donośnym głosem, prosumenci staną się prekariuszami energetyki, czyli tymczasowymi pracownikami, niepewnymi swojej przyszłości i wyzyskiwanymi najemnikami energetyki korporacyjnej, zmuszonymi zawierać niekorzystne umowy na sprzedaż energii do sieci. Tylko prawidłowo, skutecznie działający mechanizm taryf gwarantowanych pozwoli dobrze wykorzystać doświadczenie jakie uda się zdobyć w ramach pilotażu w ramach PROSUMENTA, a to nie będzie możliwe bez jedności i solidarności całego sektora energetyki prosumenckiej.

wtorek, maja 19, 2015

Nowelizacja ustawy o odnawialnych źródłach energii: gorset przepisów dla prosumentów, pieniądze dla koncernów



W przełomowym momencie pięcioletniej batalii w Parlamencie o kształt ustawy o OZE i oplatania jej kagańcem przepisów blokujących rozwój branży, jeden z internautów napisał, że prawdopodobnie największą wadą ustawy jest ciągle to, że … niechcący mogłaby doprowadzać do rozwoju OZE. W szczególności dotyczy to uchwalonych przepisów prosumenckich i strona rządowa – proponując 15 maja ich pilną nowelizację, chce najwidoczniej to niedopatrzenie naprawić. Coś co w poprzednim komentarzu na blogu nazwałem "niejasnościami" wykrystalizowało się, choć od tego bynajmniej jaśniej nie jest.

Wydaje się, że autorzy noweli postawili sobie aż dwa niezwykle ambitnie i – wydawałoby się - sprzeczne cele: skuteczne zablokowanie lub przynajmniej wyraźne organicznie rozwoju energetyki prosumenckiej (dla przypomnienia; chodzi o 800 MW nowych mocy do 2020 roku), ale w taki sposób, aby dało się na tym zarobić i rządowi i jego państwowym koncernom energetycznym.

Wydawałoby się, że na segmencie mikroprosumenckim, w którym wg IEO dzięki taryfom FiT w latach 2016-2020 ma być wytworzone 4% energii ze wszystkich OZE objętych ustawowym systemem wsparcia, a koszt tego wyniesie tylko 2% całkowitych kosztów wsparcia przewidzianych w ustawie o OZE, nikt nie może zarobić kroci, a zwłaszcza korporacje. Okazuje się że nawet na niewielkiej cząstce rynku prosumenckiego, która nie powinna wykazywać nadwyżek, koncerny potrafią wygenerować zysk, o ile rząd im w tym pomoże znowelizowanym przepisami adresowanymi dla … prosumentów.

Ceny bez kosztów, równanie bez rozwiązania

Projekt nowelizacji polega przede wszystkim na iluzji, że większość prosumentów można matematycznie obliczyć atrakcyjne taryfy gwarantowane FiT dla prosumentów, przy założonej nieatrakcyjnej stopie zwrotu. W tym celu autorzy poprawki z Ministerstwa Gospodarki oraz Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów zaproponowali prosumentem skorzystanie z niezwykle skomplikowanego wzoru – równania, które po pierwsze nie uwzględnią rzeczywistych kosztów po stronie prosumenta (nie ma możliwości uczciwego taryfowania), a po drugie … nie ma rozwiązania.

Obliczane na podstawie tego wzoru taryfy będą zawsze za niskie i po pierwsze zmuszać będą prosumentów do dopłacania (pokrywania strat finansowych), a z drugiej strony prowadzić do absurdu polegającego na tym, że w efekcie nierealnego (nadmiernego) obniżenia wysokości taryf dla prosumentów w systemie pojawi się ukryta pomoc publiczna (tzw. „windfall profit”) dla koncernów energetycznych pozyskujących energię po zaniżonej (dotowanej przez samych prosumentów) cenie.  Stanie się tak od momentu, gdy za kilka lat koszt zaopatrzenia w energię dostarczaną z systemu energetycznego przekroczy wysokość taryfy gwarantowanej (stanie się to tym szybciej im bardziej zaniżone będą taryfy FiT), a różnica między tymi dwiema liczbami będzie zyskiem dla koncernu energetycznego (sprzedawcy z urzędu). Jest to tylko jedna z subtelnych form pomocy dla koncernów, jakie oferuje projekt nowelizacji. Inna jeszcze bardziej subtelna forma wsparcia koncernów to zachęcanie dotacjami (marketing) prosumentów do niezbyt opłacalnych inwestycji w systemie w którym będą oddawać  energie poniżej kosztów, czyli transfer de facto dotacji w ręce koncernów. Daje to jeszcze jeden argument za tym aby dotacjami prosumenckimi silniej wspierać ciepło, niż energię elektryczną (ta ma mieć dobrze dobrane FiT), a o tym więcej w kolejnym wpisie blogowym

Łatwe zarobki  na … braku innowacji

Innym rozwiązaniem pozwalającym koncernom generować zyski kosztem prosumentów jest narzucenie w noweli maksymalnej ilości prądu z mikroinstalacji OZE, którą będzie można po taryfie gwarantowanej odsprzedać do sieci w ciągu roku. W każdym roku, po przekroczeniu tego progu określonego tzw. wskaźnikiem wykorzystani mocy zainstalowanej (opisującym efektywność mikroinstalacji), właściciel mikroinstalacji musi oddać koncernom energię za bezcen. Niektóre z tych wskaźników są bardzo niskie w relacji już do obecnie stosowanych, coraz bardziej wydajnych urządzeń.  To konstrukcja prawna, której nie ma w żadnym innym kraju, nie występuje na świecie, bo żaden kraj nie wprowadza przepisów blokujących rozwój technologiczny OZE. Polska „innowacja” polega na tym, że: a) system wspierać będzie tylko stare, mało wydajne technologie, c) inwestor i producent urządzeń zaczną być karani za innowacyjność i efektywność, c) koncerny zarobią na … braku innowacji.

Zaliczka i nieoprocentowana pożyczka z opłaty OZE

Wpływ obecnego systemu wsparcia dużych, należących do koncernów źródeł OZE (w zasadzie tylko współspalania, dużej energetyki wodnej, farm wiatrowych) w 2012 roku wyniósł 32 zł/MWh. Obliczony przez IEO koszt tzw. „opłaty OZE” (finansującej koncernom dopłaty do cen rynkowych energii) z tytułu wprowadzenia taryf gwarantowanych dla mikroprosumentów, która w sposób uzasadniony mogłaby być doliczana do rachunków za prąd w 2016 roku wynieść miał zaledwie 0,37 zł/MWh, czyli był 86 razy mniej niż wpływ kosztów dużych źródeł korporacyjnych.

Przyjęło założenia, że w 2016 r. w Polsce powstanie aż 400 MW w instalacjach mikroprosumenckich, czyli do 100 tysięcy takich instalacji. Nikomu nie przeszkadza, że w Polsce nie ma takich możliwości wykonawczych, a takie kraje jak Niemcy, Wielka Brytania potrzebowały kilka-kilkanaście  lat aby tak duża skala inwestycji była możliwa do zrealizowania w ciągu roku, a obywatele tych krajów nie mięli tak uciążliwych procedur inwestycyjnych (i tak skomplikowanych równań matematycznych - jw.. do rozwiązania). Ale dzięki takiemu założeniu autorzy projektu nowelizacji przepisów umożliwiają takie skalkulowania wysokości „opłaty OZE” z tytuły taryf prosumenckich FiT, tak aby hojniej zasilić konto innej państwowej firmy OREO S.A. i aby koszt ten mógł być ryczałtowo uwzględniony w rachunkach za energię oraz wpływać na konto koncernów, zanim faktycznie poniosą (znacznie mniejszy) koszt. Tak nieoczekiwanie i nierzetelnie obliczoną zaliczkę koncerny zainkasują bez dodatkowych kosztów w przysłowiowych białych rękawiczkach, a na rachunkach kilkunastu milionów odbiorców energii elektrycznej będzie napisane, że to wszystko przez … prosumentów. W myśl proponowanych przepisów w rachunkach nie będzie wyjaśnienia, że widniejąca na nich „stawka opłaty przejściowej” to w istocie „stawka opłaty węglowej”. Nie będzie też informacji o tym, że na „korporacyjnych OZE”: współspalania i dużej energetyce wodnej koncerny zarabia kwoty o dwa rzędu wielkości większe.

Powyższe instrumenty podreperowania budżetów koncernów i ich reputacji nie byłyby możliwe, gdyby była wykonana solidna ocena skutków regulacji i gdyby prosumenci mieli dostęp do pełnej, prawdziwej informacje publicznej o ekonomice ich inwestycji i w poczuciu odpowiedzialności za swoje rodziny nie inwestowali. Ale informacji publicznej nie ma, a ta wynikająca z uzasadnienia projektu nowelizacji jeszcze bardziej zaciemnia obraz. Czyli plan oskubania także prosumentów przez koncerny i zrzucenia na nich winy oraz odwrócenia uwagi na zasadzie „łapaj zlodzieja”, przynajmniej do pewnego stopnia może się powieść.

Wobec niejasnych celów i tak  kreatywnych zabiegów wokół nowelizacji przepisów ustawy o OZE w zakresie formalnego wsparcia prosumentów na rzecz faktycznego wsparcia koncernów, trudno docenić te nieliczne potrzebne poprawki w noweli, leżące w interesie społecznym, które mają charakter techniczny doprecyzowujący i te które nakazują przejrzystość - wykazywanie i sumowanie pomocy publicznej oraz porównywanie z dopuszczalną i uniemożliwianie podwójnego lub nadmiarowego dofinansowania.  Prosumenci są przejrzyści, gorzej z resztą.

Wątki te w sposób znacznie bardziej udokumentowany rozwija opinia Instytutu Energetyki Odnawialnej, dostępna na stronie www.ieo.pl  

PS. proces nowelizacji zakończył się 23 czerwca 2016 r.